Jerzy Zembrowski - 11.12.2012 00:15Na
wstępie, uwaga do Admina: Proponuję zwiększyć gabaryty ramki do postów,
bo taka powierzchnia odpowiadająca biletowi autobusowemu, po prostu nie
uchodzi. Jeśli forum ma być wymianą informacji i poglądów w technice
budowlanej, to apeluję o zwiększenie miejsca - inaczej forum sprowadzi
się do sloganów, a nie dyskusji.
Wracając do założonego przeze mnie wątku. Właśnie, kilka dni temu na
Waszych łamach ukazał się ciekawy artykulik "Domy Pasywne – konieczność
czy alternatywa?". Szkoda, że nie podano nazwiska autora. Porusza on
niezwykle ważny temat - dotyczący nas wszystkich. Mimo, iż cytowana w
nim Dyrektywa 2010/30/UE stawia próg energetyczny do końca roku 2020, to
wbrew pozorom, wcale nie jest to termin na tyle odległy, że można o nim
błogo zapomnieć na kilkanaście lat. Zapewne - zwyczajem polskim - okaże
się, że ten czas minął jak z bicza strzelił i zaczniemy tworzyć
przepisy gorączkowo i na kolanie w ostatniej chwili.
Wokół budownictwa pasywnego narosło już więcej mitów, niż prawd -
tym bardziej, że tzw. prawdy, często są głoszone przez dziennikarzy czy
zwykłych entuzjastów - przeceniających trend lub wręcz traktujących to,
jako kolejne pole do biznesu.
Co jest prawdą, a co mitem?
Prawdą jest fakt, iż zasoby energetyczne Ziemi nieubłaganie kurczą
się i to w tempie potęgowym. Czego nie zeżre przemysł, a potem
bezpowrotnie ludzkość, to resztę spalamy w autach i kotłach - uwalniając
do atmosfery miliony ton CO2 i SO2 rocznie. Zżeramy i spalamy energii
naturalnej Ziemi coraz więcej i więcej, zaś ich nie odnawiamy! Do
spalania czegokolwiek, zużywamy O2 a czerpiemy go z powietrza. Jeśli się
w to miejsce nie posadzi lasów, to CO2 nie zostanie zamienione przez
rośliny z powrotem na O2. Łańcuszek nieszczęść szalonego pędu
cywilizacji jest długi - zbyt długi, by milczeć. Już od kilkunastu
dobrych lat specjaliści od energetyki na całym świecie, biją na alarm,
że nasz świat pędzi ku zagładzie spalając coraz więcej energii
naturalnej w postaci węgla, ropy i gazu. Spalając te zasoby, zmniejszamy
masę Ziemi krążącej wokół Słońca i przez to tracimy równowagę, co może
się źle skończyć!
Oszczędne zużywanie energii nieodnawialnej, to dłuższy żywot nie
nasz, ale kolejnych naszych pokoleń. Oszczędność kopalin Ziemi można
uzyskać dwiema drogami: zużywając ich coraz mniej oraz zastępując ją
energią pozyskiwaną drogą niekonwencjonalną: wiatru, wody, energii
słonecznej, energii jądrowej czy roślin - pod warunkiem ich odnawiania -
czyli sadzenia i zapewnienia ponownego wzrostu. Tak naprawdę, wszystkie
te sposoby są pożądane.
Pora na ujawnienie pierwszego mitu. Na nic się zdadzą nawet
największe oszczędności w postaci zmniejszenia strat ciepła budynków do
minimum, jeśli przemysł i motoryzacja nadal będą pożerać ropę, węgiel i
gaz. Jeśli się spojrzy na globalny bilans energetyczny Ziemi, to na
ogrzewanie budynków zużywa się zaledwie mały procent w stosunku do
pożeranej przez auta czy przemysł. Zatem, Dyrektywa Unii powinna
dotyczyć globalnej potrzeby oszczędzania energii, a nie tylko drobnej
jej części i przede wszystkim obowiązku sadzenia tysięcy hektarów
lasów, a nie ich wycinania np. pod lotniska czy autostrady.
Przedłużając żywot następnym pokoleniom żyjącym na Ziemi, stwarzamy
coś równie ważnego nam żyjącym obecnie - a mianowicie zmniejszamy koszty
eksploatacji budynków. Energia jest coraz droższa i tańsza nie będzie, a
mniejsze jej zużycie, to mniejsze wydatki na jej zakup. Zatem, kierunek
zmniejszenia zużycia energii, jest słuszny.
Zwiększając grubość termoizolacji, zmniejszamy straty ciepła, ale
jednocześnie zwiększamy koszty budowy - przy coraz droższych
materiałach, dość istotnie - szczególnie, gdy się zastosuje wełnę
mineralną. Dla każdego budynku, daje się wyliczyć ekonomicznie
uzasadnione wartości współczynników przenikania ciepła U - dla
wszystkich przegród tracących ciepło: ścian, podłogi na gruncie,
fundamentów, dachu a także stolarki czy tarasów - a z nich wymagane
grubości ociepleń. Czyli wartości wsp. U nie mogą być nakazywane, a
wyliczane rachunkiem ekonomicznym dla danej lokalizacji domu! To drugi
mit.
Teoretycy, zakładają tak silne izolowanie przegród, że mieszkańcy i
ich bytowanie, mają niemal zrównoważyć powstałe straty ciepła.
Teoretycznie to jest możliwe, ale dom czy mieszkanie musi składać się
wówczas z wyłącznie jednego pomieszczenia i nie mogą z niego mieszkańcy
wychodzić na zewnątrz. Dlaczego? Ponieważ wychodząc zabiorą ze sobą
grzejnik osobisty. A co będzie, jeśli zaprosimy gości? Wtedy się
zagrzejemy i trzeba będzie studzić lokum.
A co z mikroklimatem, skoro do mieszkania potrzebujemy +20 C, do
spania +18 C, zaś do łazienki +24 C? Ano trzeba o komforcie
cieplno-wilgotnościowym zapomnieć. Straty ciepła zależą od aktualnej
temperatury zewnętrznej. Jak wyregulować temperaturę wewnętrzną, skoro
zewnętrzna jest zmienna nie tylko w ciągu roku, ale i w ciągu doby? Może
wyłączając lub włączając TV czy chłodziarkę? Niewiele to da, ponieważ
mają być urządzenia superniskoenergetyczne. Czyli jakieś i to istotne
straty ciepła przegród musimy zapewnić - zatem, domy zeroenergetyczne,
to trzeci mit.
Każdy, nawet laik wie, że dom na południu Hiszpanii czy Francji
można łatwo i relatywnie tanio zbudować tak, by zużywał te 15 kWh/m2rok,
ale dom o takiej samej powierzchni użytkowej w Suwałkach pochłonie nie
20 czy 30 % kosztów więcej w budowie, a znacznie więcej. Poza tym,
entuzjaści domów tzw. pasywnych, zapomnieli, że domem odniesienia w
krajach zachodnich, jest typowy - wyposażony jeśli nie w klimatyzację,
to na pewno w wentylację mechaniczną. U nas domem klasycznym jest
wyposażony w wentylację naturalną czyli grawitacyjną. Wszystko to,
zadaje kłam, że dom tzw. pasywny kosztuje zaledwie 20-30% drożej. U nich
tak, ale u nas 2 i więcej razy więcej. To kolejny mit.
Każdy wie, że nie rzecz w tym, jaki jest wskaźnik zużycia energii na
1m2 w roku, a globalne zużycie energii przez dom. Cóż z tego, że
uzyskamy te 15 kWh/m2rok, jeśli wybudujemy rezydencję o powierzchni 1500
m2 - prawda? Więc, nie wskaźników inwestorowi potrzeba, lecz informacji
łącznego zużycia energii przez dany dom. To kolejny mit.
Mało kto zauważa, że wskaźnik zużycia energii np. 15 kWh/m2rok
dotyczy energii pierwotnej EP, a dla użytkownika domu nie ten wskaźnik
jest istotny, lecz zużycie energii końcowej EK, bo to bezpośrednio bije
go po kieszeni. Za uzyskanie niskiego wskaźnika EP, powinna być dopłata
rządowa - jak jest np. w Niemczech, USA, Kanadzie czy Szwecji -
przeznaczona bezpośrednio inwestorowi, a nie dla banku kredytującego
budowę - jak się u nas już wprowadza. To nie bank ma mieć korzyści, lecz
inwestor. Bank już ma, bo udzielił kredytu. To kolejny mit.
Czy można zawyrokować, że obniżanie zużycia energii przez dom
poprzez zastosowanie wentylacji mechanicznej z odzyskiem jest opłacalne?
Nie, bo daje się dla każdego domu policzyć czas zwrotu nakładów
inwestycyjnych. Są domy, gdzie ten czas wynosi 7-9 lat, ale są z czasem
60 lat. To kolejny mit.
Czy jest możliwe całkowite wykluczenie mostków cieplnych? Nie, bo im
grubsze termoizolacje, tym większe mostki cieplne i tym ich więcej.
Można jedynie zmniejszyć mostki cieplne, ale nie wykluczyć. To kolejny
mit.
Czy oznaczanie domów literkami sugerującymi klasę energetyczną A, B,
C itd. jest lepsze niż podawanie wartości zużycia energii w postaci
liczby i oznaczenia na pasku? Nie, bo pomiędzy poszczególnymi literkami
stoi ukryty przedział, zaś brak jest porównania do wartości
referencyjnej. Owszem, z punktu widzenia marketingu, lepsze są literki,
bo można mamić nimi jak w przypadku sprzętu AGD, gdzie nikt nie wie ile
więcej czy mniej zużywa energii lodówka klasy A od TV klasy A czy od
żelazka klasy A? Mając konkretną wartość wskaźnika EK dla danego domu,
podajemy użytkownikowi oczekiwane koszty eksploatacji domu - co już jest
porównywalne, bo dom o danej wartości EK ogrzewany energią elektryczną
będzie mieć dużo większe koszty eksploatacji niż o tej samej wartości
EK, ale ogrzewany np. pompą ciepła. Czy pompa ciepła jest opłacalna
zawsze? Nie, bo znowu rachunek kosztów wykaże czy czas zwrotu nakładów
wyniesie 6 lat czy może 60? A są takie przypadki. Znowu pęka kolejny
mit.
Czy zatem domy pasywne mają sens? Nie, ale sens mają domy
niskoenergetyczne. A jak nisko? A to należy policzyć, czyli
zoptymalizować dla danej strefy klimatycznej, rodzaju energii
zasilającej, kosztu materiałów, wielkości i kubatury domu oraz
aktualnych kosztów systemów grzewczo-wentylacyjnych i ilości
mieszkańców.
Ustalanie odgórne wartości współczynników przenikania ciepła U czy
wskaźników zużycia energii, nie ma racji bytu - choć intencje są
słuszne. Jeśli autorzy wspomnianej Dyrektywy potrzebują wsparcia
merytorycznego, to zapraszamy do Polski - tu mamy sporą grupę
specjalistów - pomożemy stworzyć dyrektywę racjonalną i na pewno w
interesie Ziemi, inwestorów i użytkowników domów i mieszkań.
Jerzy Zembrowski
Biuro Doradztwa Budowlanego BDB