niedziela, 22 września 2013

Bardzo ciekawa opinia o domach pasywnych

Jerzy Zembrowski - 11.12.2012 00:15Na wstępie, uwaga do Admina: Proponuję zwiększyć gabaryty ramki do postów, bo taka powierzchnia odpowiadająca biletowi autobusowemu, po prostu nie uchodzi. Jeśli forum ma być wymianą informacji i poglądów w technice budowlanej, to apeluję o zwiększenie miejsca - inaczej forum sprowadzi się do sloganów, a nie dyskusji.

Wracając do założonego przeze mnie wątku. Właśnie, kilka dni temu na Waszych łamach ukazał się ciekawy artykulik "Domy Pasywne – konieczność czy alternatywa?". Szkoda, że nie podano nazwiska autora. Porusza on niezwykle ważny temat - dotyczący nas wszystkich. Mimo, iż cytowana w nim Dyrektywa 2010/30/UE stawia próg energetyczny do końca roku 2020, to wbrew pozorom, wcale nie jest to termin na tyle odległy, że można o nim błogo zapomnieć na kilkanaście lat. Zapewne - zwyczajem polskim - okaże się, że ten czas minął jak z bicza strzelił i zaczniemy tworzyć przepisy gorączkowo i na kolanie w ostatniej chwili.
Wokół budownictwa pasywnego narosło już więcej mitów, niż prawd - tym bardziej, że tzw. prawdy, często są głoszone przez dziennikarzy czy zwykłych entuzjastów - przeceniających trend lub wręcz traktujących to, jako kolejne pole do biznesu.

Co jest prawdą, a co mitem?
Prawdą jest fakt, iż zasoby energetyczne Ziemi nieubłaganie kurczą się i to w tempie potęgowym. Czego nie zeżre przemysł, a potem bezpowrotnie ludzkość, to resztę spalamy w autach i kotłach - uwalniając do atmosfery miliony ton CO2 i SO2 rocznie. Zżeramy i spalamy energii naturalnej Ziemi coraz więcej i więcej, zaś ich nie odnawiamy! Do spalania czegokolwiek, zużywamy O2 a czerpiemy go z powietrza. Jeśli się w to miejsce nie posadzi lasów, to CO2 nie zostanie zamienione przez rośliny z powrotem na O2. Łańcuszek nieszczęść szalonego pędu cywilizacji jest długi - zbyt długi, by milczeć. Już od kilkunastu dobrych lat specjaliści od energetyki na całym świecie, biją na alarm, że nasz świat pędzi ku zagładzie spalając coraz więcej energii naturalnej w postaci węgla, ropy i gazu. Spalając te zasoby, zmniejszamy masę Ziemi krążącej wokół Słońca i przez to tracimy równowagę, co może się źle skończyć!

Oszczędne zużywanie energii nieodnawialnej, to dłuższy żywot nie nasz, ale kolejnych naszych pokoleń. Oszczędność kopalin Ziemi można uzyskać dwiema drogami: zużywając ich coraz mniej oraz zastępując ją energią pozyskiwaną drogą niekonwencjonalną: wiatru, wody, energii słonecznej, energii jądrowej czy roślin - pod warunkiem ich odnawiania - czyli sadzenia i zapewnienia ponownego wzrostu. Tak naprawdę, wszystkie te sposoby są pożądane.

Pora na ujawnienie pierwszego mitu. Na nic się zdadzą nawet największe oszczędności w postaci zmniejszenia strat ciepła budynków do minimum, jeśli przemysł i motoryzacja nadal będą pożerać ropę, węgiel i gaz. Jeśli się spojrzy na globalny bilans energetyczny Ziemi, to na ogrzewanie budynków zużywa się zaledwie mały procent w stosunku do pożeranej przez auta czy przemysł. Zatem, Dyrektywa Unii powinna dotyczyć globalnej potrzeby oszczędzania energii, a nie tylko drobnej jej części i przede wszystkim obowiązku sadzenia tysięcy hektarów lasów, a nie ich wycinania np. pod lotniska czy autostrady.

Przedłużając żywot następnym pokoleniom żyjącym na Ziemi, stwarzamy coś równie ważnego nam żyjącym obecnie - a mianowicie zmniejszamy koszty eksploatacji budynków. Energia jest coraz droższa i tańsza nie będzie, a mniejsze jej zużycie, to mniejsze wydatki na jej zakup. Zatem, kierunek zmniejszenia zużycia energii, jest słuszny.

Zwiększając grubość termoizolacji, zmniejszamy straty ciepła, ale jednocześnie zwiększamy koszty budowy - przy coraz droższych materiałach, dość istotnie - szczególnie, gdy się zastosuje wełnę mineralną. Dla każdego budynku, daje się wyliczyć ekonomicznie uzasadnione wartości współczynników przenikania ciepła U - dla wszystkich przegród tracących ciepło: ścian, podłogi na gruncie, fundamentów, dachu a także stolarki czy tarasów - a z nich wymagane grubości ociepleń. Czyli wartości wsp. U nie mogą być nakazywane, a wyliczane rachunkiem ekonomicznym dla danej lokalizacji domu! To drugi mit.

Teoretycy, zakładają tak silne izolowanie przegród, że mieszkańcy i ich bytowanie, mają niemal zrównoważyć powstałe straty ciepła. Teoretycznie to jest możliwe, ale dom czy mieszkanie musi składać się wówczas z wyłącznie jednego pomieszczenia i nie mogą z niego mieszkańcy wychodzić na zewnątrz. Dlaczego? Ponieważ wychodząc zabiorą ze sobą grzejnik osobisty. A co będzie, jeśli zaprosimy gości? Wtedy się zagrzejemy i trzeba będzie studzić lokum.
A co z mikroklimatem, skoro do mieszkania potrzebujemy +20 C, do spania +18 C, zaś do łazienki +24 C? Ano trzeba o komforcie cieplno-wilgotnościowym zapomnieć. Straty ciepła zależą od aktualnej temperatury zewnętrznej. Jak wyregulować temperaturę wewnętrzną, skoro zewnętrzna jest zmienna nie tylko w ciągu roku, ale i w ciągu doby? Może wyłączając lub włączając TV czy chłodziarkę? Niewiele to da, ponieważ mają być urządzenia superniskoenergetyczne. Czyli jakieś i to istotne straty ciepła przegród musimy zapewnić - zatem, domy zeroenergetyczne, to trzeci mit.

Każdy, nawet laik wie, że dom na południu Hiszpanii czy Francji można łatwo i relatywnie tanio zbudować tak, by zużywał te 15 kWh/m2rok, ale dom o takiej samej powierzchni użytkowej w Suwałkach pochłonie nie 20 czy 30 % kosztów więcej w budowie, a znacznie więcej. Poza tym, entuzjaści domów tzw. pasywnych, zapomnieli, że domem odniesienia w krajach zachodnich, jest typowy - wyposażony jeśli nie w klimatyzację, to na pewno w wentylację mechaniczną. U nas domem klasycznym jest wyposażony w wentylację naturalną czyli grawitacyjną. Wszystko to, zadaje kłam, że dom tzw. pasywny kosztuje zaledwie 20-30% drożej. U nich tak, ale u nas 2 i więcej razy więcej. To kolejny mit.

Każdy wie, że nie rzecz w tym, jaki jest wskaźnik zużycia energii na 1m2 w roku, a globalne zużycie energii przez dom. Cóż z tego, że uzyskamy te 15 kWh/m2rok, jeśli wybudujemy rezydencję o powierzchni 1500 m2 - prawda? Więc, nie wskaźników inwestorowi potrzeba, lecz informacji łącznego zużycia energii przez dany dom. To kolejny mit.

Mało kto zauważa, że wskaźnik zużycia energii np. 15 kWh/m2rok dotyczy energii pierwotnej EP, a dla użytkownika domu nie ten wskaźnik jest istotny, lecz zużycie energii końcowej EK, bo to bezpośrednio bije go po kieszeni. Za uzyskanie niskiego wskaźnika EP, powinna być dopłata rządowa - jak jest np. w Niemczech, USA, Kanadzie czy Szwecji - przeznaczona bezpośrednio inwestorowi, a nie dla banku kredytującego budowę - jak się u nas już wprowadza. To nie bank ma mieć korzyści, lecz inwestor. Bank już ma, bo udzielił kredytu. To kolejny mit.

Czy można zawyrokować, że obniżanie zużycia energii przez dom poprzez zastosowanie wentylacji mechanicznej z odzyskiem jest opłacalne? Nie, bo daje się dla każdego domu policzyć czas zwrotu nakładów inwestycyjnych. Są domy, gdzie ten czas wynosi 7-9 lat, ale są z czasem 60 lat. To kolejny mit.

Czy jest możliwe całkowite wykluczenie mostków cieplnych? Nie, bo im grubsze termoizolacje, tym większe mostki cieplne i tym ich więcej. Można jedynie zmniejszyć mostki cieplne, ale nie wykluczyć. To kolejny mit.

Czy oznaczanie domów literkami sugerującymi klasę energetyczną A, B, C itd. jest lepsze niż podawanie wartości zużycia energii w postaci liczby i oznaczenia na pasku? Nie, bo pomiędzy poszczególnymi literkami stoi ukryty przedział, zaś brak jest porównania do wartości referencyjnej. Owszem, z punktu widzenia marketingu, lepsze są literki, bo można mamić nimi jak w przypadku sprzętu AGD, gdzie nikt nie wie ile więcej czy mniej zużywa energii lodówka klasy A od TV klasy A czy od żelazka klasy A? Mając konkretną wartość wskaźnika EK dla danego domu, podajemy użytkownikowi oczekiwane koszty eksploatacji domu - co już jest porównywalne, bo dom o danej wartości EK ogrzewany energią elektryczną będzie mieć dużo większe koszty eksploatacji niż o tej samej wartości EK, ale ogrzewany np. pompą ciepła. Czy pompa ciepła jest opłacalna zawsze? Nie, bo znowu rachunek kosztów wykaże czy czas zwrotu nakładów wyniesie 6 lat czy może 60? A są takie przypadki. Znowu pęka kolejny mit.

Czy zatem domy pasywne mają sens? Nie, ale sens mają domy niskoenergetyczne. A jak nisko? A to należy policzyć, czyli zoptymalizować dla danej strefy klimatycznej, rodzaju energii zasilającej, kosztu materiałów, wielkości i kubatury domu oraz aktualnych kosztów systemów grzewczo-wentylacyjnych i ilości mieszkańców.
Ustalanie odgórne wartości współczynników przenikania ciepła U czy wskaźników zużycia energii, nie ma racji bytu - choć intencje są słuszne. Jeśli autorzy wspomnianej Dyrektywy potrzebują wsparcia merytorycznego, to zapraszamy do Polski - tu mamy sporą grupę specjalistów - pomożemy stworzyć dyrektywę racjonalną i na pewno w interesie Ziemi, inwestorów i użytkowników domów i mieszkań.

Jerzy Zembrowski
Biuro Doradztwa Budowlanego BDB

Złota 44 z betonem achitektonicznym


piątek, 13 września 2013

Dopłata do domu pasywnego to bajka; przeczytaj dla przestrogi

Witam.
Przymierzam się do budowy domu energooszczędnego i zrobiłem wstępne wyliczenia odnośnie opłacalności dotacji z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Stwierdziłem, że w rzeczywistości poniosę koszty mało zachęcające do zawracania sobie tym głowy. Taki paradoks, ale w Polsce możliwy jak najbardziej

Oto jak wyliczyłem wstępne kwoty:
Założeniem jest kredyt w kwocie 200 tys. na 30 lat, raty równe. Jako zabezpieczenie hipoteczne ziemia (około 200tys.), budowany dom (300 tys.) i ewentualnie wkład własny (100tys.). W sumie 600 tys. zł.

Porównanie kredytów wziąłem stąd: (http://www.bankier.pl/finanse/kredyty/mieszkaniowe/), a konsultacja z doradcą finansowym upewniła mnie, że wyliczenia z tego serwisu są adekwatne do propozycji doradcy.
Najlepsza oferta w dniu dzisiejszym to Bank BGŻ: rata 971,94zł i 0% prowizji. Koszt kredytu (360 rat * 971,94) + prowizja = 349574,4 zł
Najlepsza oferta banku z listy NFOŚ to Bank BPS: rata 1005,07zł i 1,5% prowizji. Koszt kredytu (360 rat * 1005,07) + prowizja = 364825,2 zł
Różnica w całkowitym koszcie kredytu 15250,80zł.
Do tej kwoty należy dodać podatek od dochodu, czyli 5400zł (18% z 30 tys.).
Do tego dochodzą koszty weryfikatora z ramienia NFOŚ, kilka tysięcy złotych (bliżej nieokreślone, zakładam około 3000zł). Wziąłem to stąd: (http://www.nfosigw.gov.pl/srodki-kra...awane-pytania/)
Cytuję: "Koszt poszczególnych czynności weryfikacyjnych będzie przedmiotem indywidualnej umowy pomiędzy inwestorem a weryfikatorem. Szacuje się, że łącznie koszty te osiągną kwotę kilku tysięcy złotych".

Mamy więc jak dotąd: 15250+5400+~3000=23650zł
Do tego BYĆ MOŻE dojdą opłaty za wnioski (typu skarbowe, koszty sporządzania dokumentów itp.) oraz w przypadku zakupu zagranicznych materiałów i urządzeń ważnych do wyliczeń energooszczędności koszt tłumaczeń dokumentacji.

Kredyty i dopłty do domów pasywnch to fikacja

Można dostać nawet do 50 tys. zł dopłaty do mieszkania lub domu energooszczędnego. Wystarczy dostosować je do wymogów Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej lub kupić taką energooszczędną nieruchomość od dewelopera. Polacy jednak wciąż boją się tego tematu i nie wierzą w obietnice mniejszych wydatków w przyszłości.

Wrocławscy architekci Ludwika i Miłosz Lipińscy zaprojektowali i zbudowali w podwrocławskim Smolcu pierwszy w Polsce dom pasywny, który uzyskał certyfikat niemieckiego Passivhaus

dom dla studenta na 10m2, niestety drewniany

 Inteligentne jednostki studenckie