poniedziałek, 22 października 2012

Beton jest Ok Robert Konieczny






Robert Konieczny: Beton jest OK [wywiad]

bielskobiala.gazeta.pl
01.10.2012 07:01
A A A Drukuj
''Arka'', dom architekta Roberta Koniecznego w Brennej
''Arka'', dom architekta Roberta Koniecznego w Brennej (Fot. Bartłomiej Barczyk / Agencja Gazeta)
- Najważniejsze, żeby ten dom spowodował w Polsce nowe podejście do myślenia o architekturze. Już nie tynk baranek i beżowa farba, ale może zwykły, prosty beton? Dzięki niemu można budować taniej i trwalej - mówi architekt Robert Konieczny o domu, który buduje dla siebie.
Robert Konieczny*: - Spójrzcie na ten widok. Mogę tu siedzieć godzinami i patrzeć. Najpiękniej jest jesienią, gdy góry stają się żółtozłote. Nie wiedziałem, że w beskidzkich lasach jest tyle liściastych drzew.
Anna Dudzińska (Radio Katowice), Dariusz Kortko: Jesteśmy w Brennej, na stoku Równicy.
- Gdy tu przyjechaliśmy po raz pierwszy, od razu wiedzieliśmy, że to miejsce, którego szukaliśmy.
Dla kogo ten dom?
- Dla mnie i mojej rodziny. Planujemy tutaj bywać, a na co dzień mieszkać w Katowicach. Myślę, że dom stanie się też wizytówką mojej firmy. Będę tu zapraszał klientów, którzy sami zobaczą, jak mieszkam, jak czuję architekturę i z czym się identyfikuję.
Od początku wiedział pan, czego chce?
- Bardzo chciałem stworzyć dom idealny. Projektowałem go dwa lata. Miał mieć trzy poziomy. Stabilność budowli miała zapewnić potężna ściana oporowa, która wbijała się w grunt na głębokość 5 metrów. Zaplanowałem trzy garaże, piwnice, parter i sypialne piętro.
Ten dom jest inny!
- Była sobota, na działkę przyjechali geodeci i facet z koparką. Miał wykopać fundamenty. Siedzimy sobie w cieniu tej maszyny, rodzina szczęśliwa, że budowa się zaczyna, ufają, że wszystko pod kontrolą, a w mojej głowie buzuje. Podchodzę do operatora koparki i pytam: "Panie, pan tej dziury pod fundamenty to chyba w miesiąc nie wykopie". A on: "Nawet dwa miesiące będzie za mało". Ja: "To niech pan się wstrzyma, ja do pana w poniedziałek zadzwonię i powiem co i jak".
Jak pan to wytłumaczył rodzinie?
- Delikatnie. Najpierw: "Co byście powiedzieli, gdybyśmy odrobinę zmienili projekt domu?". Moja partnerka życiowa Patrycja spojrzała na mnie podejrzliwie. Poprawiłem się: "OK, gdybyśmy projekt mocno zmienili, a właściwie zrobili wszystko od nowa?".
Patrycja mi na to: "Ale ekipy są poumawiane". Ja: "Zrobię projekt do końca weekendu". Ona: "Nad tym pracowałeś dwa lata, a nowy chcesz zrobić w dwa dni?". Ja: "Zrobię".
Dlaczego chciał pan wszystko zmieniać?
- Dom, który pierwotnie zaprojektowałem, świetnie wyglądał na papierze, ale okropnie wyglądałby w górach. Gdy przyjechali robotnicy i zaczęli kopać dziurę, poczułem, że jak tego nie zatrzymam, będzie dramat. Kupiłem działkę wysoko na zboczu góry, żeby uciec od rzeki, bo boimy się powodzi. Nagle w mediach informacje o osuwiskach. Całe osady zjeżdżały w Beskidach ze stoków z powodu osuwającej się ziemi. Miałem ten problem z tyłu głowy, a gdy zobaczyłem tę koparkę, zrozumiałem, że dom, który zaprojektowałem, to nieporozumienie. Pomyślałem, że nie wolno nam walczyć z naturą. Osuwiska powstają, gdy człowiek za mocno ingeruje w grunt. Czułem, że muszę zmienić projekt tak, żeby ingerencja w grunt była jak najmniejsza, żeby dom był w symbiozie z naturą.
Długo trwały przeróbki?
- Jeszcze w sobotę usiadłem za biurkiem. Wieczorem miałem już rzut budynku, w niedzielę dopracowałem bryłę, w poniedziałek pokazałem projekt w naszej pracowni, we wtorek wysłałem go konstruktorowi, który do środy mi wszystko przeliczył, a w czwartek robotnicy ponownie weszli na budowę.
To był kompletnie nowy projekt!
- Gdy zacząłem projektować po raz drugi, pomyślałem: "Cholera, po co mi aż trzy garaże? Zimą i tak samochodem na górę nie wjadę. Po co tak potężna ściana oporowa? Może być niebezpieczna, bo będzie blokowała wodę spływającą z góry". Musiałem sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest dla nas najważniejsze. Oczywiście piękny widok na góry, dla którego kupiliśmy tę ziemię. Zaplanowałem prosty dom parterowy, który jest ramą dla tego widoku.
Co jeszcze było ważne przy projektowaniu?
- To miejsce znajduje się na uboczu. Patrycja trochę się bała domu parterowego, do którego dostęp jest bardzo łatwy. A jeśli dom ustawić na zboczu i lekko go odkręcić, odsunąć od stoku? Wtedy budynek będzie się stykał ze stokiem tylko jednym narożnikiem, a część sypialna parteru zawiśnie kilka metrów nad ziemią. Całość postanowiłem podeprzeć trzema betonowymi ścianami, ustawionymi tak, by woda płynąca po zboczu mogła swobodnie przepływać pod spodem, więc zalanie też nam nie grozi. To było to!
22.07.2012 BRENNA , ROBERT KONIECZNY ARCHITEKT OPROWADZA PO BUDOWIE SWOJEGO DOMU Fot. Bartłomiej Barczyk / Agencja Gazeta
Robert Konieczny
Stąd nawiązanie do arki?
- W ogóle o tym nie myślałem. Dom ma dach dwuspadowy, bo tak trzeba w górach. Śniegu jest tu zimą tak dużo, że płaski dach mógłby się pod jego naporem zawalić. Ale jak wykończyć bryłę od spodu, żeby ją wzmocnić? Myśleliśmy o tym w pracowni. Ktoś rzucił głupi pomysł, żeby zwyczajnie dach przełożyć na dół budynku. Dużo było śmiechu, ale głupie pomysły są czasem najlepsze. Dorysowaliśmy odwrócony dach w komputerze, oczywiście wyglądało komicznie. Poprosiłem grafika, żeby mi końcówki tego odwróconego dachu ściął po bokach. I zaczęło wyglądać dobrze. Dach daje budynkowi sztywność, a podcięte ściany poczucie bezpieczeństwa. Po bryle, która przypomina odwróconą piramidę, do środka mógłby wejść tylko Batman. Dom zaczął wyglądać jak okręt, który miał nas chronić przed wodą spływającą z gór. Dookoła na łąkach pasą się konie, a w zagrodzie u sąsiadów mieszka oswojony jeleń. Skojarzenia z arką same się nasunęły.
Arka powinna być z drewna.
- A ja niemal od razu wiedziałem, że to będzie beton. To najtańsza technologia, bo skorupę robi się raz, na gotowo, i po kłopocie. Nie trzeba robić narożników, martwić się o farby, kleje itd. Tarasy, na których stoicie, zostały zrobione, kiedy była wylewana surowa płyta. Gdy zaczęła stygnąć, wjechali panowie ze szlifierkami, dodali trochę chemii i taras jest twardy jak gres. Niezniszczalny, a kosztował grosze.
Ale beton w górach?
- Nie śmiejcie się z tego, co powiem. Ten dom nawiązuje do tradycyjnej góralskiej zabudowy.
Ha, ha...
- Przecież górale budują z tego, co jest w pobliżu, a więc podmurówka z kamieni, które naniosła rzeka albo które mogli wykopać z ziemi. Na to drewniana konstrukcja. Tu jest podobnie. Zastosowałem zwykły beton konstrukcyjny B 30 z betonowni w Górkach Wielkich. Wykorzystałem to, co jest dostępne na miejscu. Beton to współczesny kamień. Do środka włożę ciepłe drewno. Będzie trochę na odwrót, ale w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem.
Góralom się podoba?
- Podoba się bardzo. Niektórzy pewnie myślą, że zaraz obłożymy dom drewnem i pomalujemy. Myślałem nawet o barwie starej stodoły, ale uznałem, że to byłaby ściema. Zostawiamy surowy beton. Pewnie sąsiedzi będą zaskoczeni.
A co na to pana rodzina?
- Cóż, przyznaję, że lekko nie jest. Muszę im co jakiś czas tłumaczyć, że beton jest dobry. Widzę postęp, bo gdy jest ładne światło, dom się wszystkim bardzo podoba, ale gdy jest pochmurno, słyszę, że to nie dom, tylko bunkier. Myślę, że zmienią zdanie, gdy wszystko będzie gotowe.
Będzie dużo szkła.
- Aż 22 metry na fasadzie budynku. Duże, przesuwne tafle, żeby nie przesłaniać widoku. Z tyłu też szklana tafla o długości około 11 metrów, ale można ją będzie zasłonić przesuwaną ścianą.
Powierzchnia?
- Około 130 metrów, dla naszej rodziny w zupełności wystarczy. Wchodzimy na taras, dopiero stamtąd przechodzimy do części dziennej, która będzie otwarta. Zmieszczą się w niej kuchnia i salon z kominkiem. Za ścianą trzy sypialnie z widokiem na góry. Małe, 10-11 metrów, bo po co więcej. Po drugiej stronie zabudowana garderoba, jedna łazienka. Podłoga częściowo drewniana, częściowo betonowa. Ściany szkieletowe. Na środku części dziennej wyspa - bryła obita hartowaną stalą z urządzeniami kuchennymi i kominkiem. W stali będzie się odbijał widok gór. Powstanie złudzenie, jakby to, co mamy za oknem, wchodziło do środka.
Skoro na zewnątrz będzie surowy beton, to ściany zostaną ocieplone od wewnątrz?
- Pewnie wszyscy krzykną, że przecież tak się nie robi, bo wyjdzie grzyb. A ja mówię, że można, tylko trzeba zachować podstawowe zasady, a więc musi być przewiew, powietrze. Pracuję nad tym z fizykiem budowli. Metodę ocieplania budynku od wewnątrz chciałem już wprowadzić w powstającym właśnie gmachu muzeum w Szczecinie, ale to zamówienie publiczne i ogromna odpowiedzialność, więc postanowiłem to przetestować na własnym domu. Między ścianą a izolacją stworzymy pustkę powietrzną, potem położymy styrodur, na to tynk.
Kiedy się wprowadzacie?
- W normalnych warunkach budowa trwałaby półtora roku, ale ja sam jestem inwestorem, zaopatrzeniowcem, kierownikiem budowy, a nie zawsze mam czas, żeby się wszystkim zajmować, więc budowa trochę się przeciąga. Z drugiej strony ten proces budowy jest bardzo przyjemny. To mnie bawi. Może więc przeciągnę budowę do dwóch lat. Wiosną przyszłego roku powinniśmy się wprowadzić.
Mówi pan o tym domu z wielką radością.
- Bo on sprawia mi ogromną radość. Lubię tu przyjeżdżać, pogadam sobie z budowlańcami, popatrzę, jak rośnie. Jak się siedzi na budowie, można jeszcze wiele rzeczy udoskonalić. Dzisiaj po raz pierwszy zobaczyłem komin na dachu, a w projekcie miały być dwa. Ale ponieważ jedna stalowa rura kosztuje mniej niż dwie, więc postanowiliśmy wszystkie konieczne instalacje poprowadzić tak, żeby zmieściły się w jednej. Po co przepłacać? Jest prościej i taniej, a wygląda lepiej.
Łatwiej się projektuje dom dla siebie?
- Wiecie, dlaczego ten pierwszy dom był taki słaby? Bo projektowałem go dwa lata i chciałem w nim mieć wszystko. Z architektem jest podobnie jak z lekarzem. Nie powinien operować swoich bliskich, bo jest za bardzo emocjonalnie związany i może popełnić błąd. Ja też chciałem dla siebie zaprojektować jak najlepiej. Miałem dużo czasu i wciąż coś dokładałem. Projekt obrastał w - jak się okazało - niepotrzebne rzeczy, trudno mi było z nich rezygnować. No i wyszła kaszana. A potem, gdy miałem tylko dwa dni, zaprojektowałem jak dla klienta, czyli bezkompromisowo. Liczył się tylko pomysł, któremu wszystko zostało podporządkowane. Teraz już wiem, że dla siebie projektuje się fatalnie.
Ale dobrze się skończyło. Jest pan zadowolony?
- Ja owszem. Najważniejsze, żeby dom wpisał się w ten stok i spowodował w Polsce nowe podejście do myślenia o architekturze. Już nie tynk baranek i beżowa farba, ale może zwykły, prosty beton? Dzięki niemu można budować taniej i trwalej. Cała Szwajcaria jest zbudowana w betonie. Teraz nie trzeba będzie tam jeździć, żeby się o tym przekonać. Wystarczy przyjechać do Brennej.
To proszę zdradzić, ile ta betonowa arka kosztuje.
- Jak skończę, to wam powiem. Kiedyś myślałem o małym domku w górach, którego budżet nie przekroczyłby 100 tys. zł. Ale się nie da. Za metr trzeba zapłacić minimum 2,5-3 tys. zł. Dzięki betonowej konstrukcji ten dom będzie tańszy niż wygląda.

Rozmawiali Anna Dudzińska (Radio Katowice), Dariusz Kortko

ZOBACZ ZDJĘCIA ARKI KONIECZNEGO>>>

* Robert Konieczny - jeden z najbardziej znanych polskich architektów. Jego dom Aatrialny, który powstał pod Opolem, otrzymał w 2006 roku tytuł Domu Roku (The House of the Year 2006) na świecie. Laureat ponad 30 innych branżowych nagród w Polsce i za granicą. W 2009 otrzymał Cegłę Janoscha, nagrodę przyznawaną przez czytelników katowickiego dodatku do "Gazety Wyborczej", za rozsławianie Górnego Śląska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz